Było to pewnego niedzielnego poranka. Słońce wpadło jasnymi,
gorącymi promieniami do pokoju, przez otwarte okno wchodziło orzeźwiające
powietrze, a na dworze pod błękitnym, bożym niebem, na łąkach i polanach
pełnych ziemi i kwiatów ćwierkały wesoło ptaszki. Podczas gdy wokół panowała
radość i wesele, w domu mieszkały troska i bieda ; nawet gospodyni, która
zawsze była w dobrym humorze, siedziała tego dnia przy śniadaniu ze
spuszczonymi oczami. Wreszcie podniosła się i nie tknąwszy ani kęsa, otarła
oczy i poszła w kierunku drzwi.
Wyglądało to tak, jak gdyby nad tym domem ciążyło
przekleństwo. W kraju była drożyzna, trudno było o żywność, podatki stawały się
coraz bardziej uciążliwe- z roku na rok gospodarstwo upadało i znajdowało się już u progu nędzy .
Wszystko to już od dłuższego czasu gnębiło gospodarza, który był zdolnym i
uczciwym człowiekiem; teraz zaś wpadał w
rozpacz o przyszłości , a nawet nie raz mówił o tym, że chyba zrobi
sobie coś złego i w ten sposób zakończy swój nieszczęsny i beznadziejny żywot.
Nie pomagało ani to, co mówiła zawsze pogodna żona, ani świeckie czy duchowe
pociechy jego przyjaciół. Stawał się on coraz bardziej milczący i przygnębiony.
Nic więc dziwnego, ze w końcu i jego nieszczęsna żona utraciła odwagę. Jednak
jak się wkrótce dowiemy, jej smutek miał zupełnie inna przyczynę.
Gdy gospodarz spostrzegł, że żona jego też się smuci i że
chce wyjść z pokoju, zatrzymał ją i spytał: -Nie puszczę cię, dopóki nie powiesz, co
ci jest. Ona milczała przez chwilę, potem westchnęła głęboko i powiedziała: - Ach kochany mężu
śniło mi się tej nocy, że stary Bóg umarł
i wszystkie anioły odprowadzały Go do grobu. – Jak możesz wierzyć w takie głupstwa i
zaprzątać sobie nimi myśli – odpowiedział mąż – Wiesz przecież, że Bóg nigdy
nie umiera. Wówczas twarz dobrej gospodyni rozjaśniła się z radości i ściskając
czule obie ręce męża krzyknęła: - A więc stary Bóg jeszcze żyje ! -Ależ oczywiście – odpowiedział mąż . –
Kto może o tym wątpić. W tedy ona objęła go , spojrzała na niego swymi pięknym
oczami, przepełnionymi wiara, spokojem i radością i powiedziała:
-Ach kochany mężu ! Jeżeli stary Bóg żyje jeszcze, dlaczego
nie wierzymy w Niego i nie ufamy Mu. On policzył każdy włos na naszej głowie,
ani jeden z nic nie spadnie bez Jego woli, On przystraja lilie polne, On daje
pożywienie wróblom, a kurczakom ich zdobycz.
Na te słowa jakby zasłona spada z oczu gospodarza i miał
takie uczucie, jak gdyby wszystko, co
ściskało jego serce, nagle się rozluźniło. Pierwszy raz od dłuższego czasu
uśmiechnął się i podziękował swej pobożnej, zacnej żonie za ten podstęp, dzięki
któremu odżyła w nim dawna wiara Boga i powróciła ufność. W tedy promienie
słońca jeszcze przyjaźniej wpadły do pokoju i oświetliły rozradowanych ludzi;
orzeźwiający wietrzyk owiał ich uśmiechnięte twarze, a ptaszki wzniosły jeszcze
radośniejszą, bardziej dziękczynna pieśń do Boga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz